piątek, 10 czerwca 2011

czwartek, 9 czerwca 2011

* * * (kiedy ojciec pił…)

kiedy ojciec pił
bił go po twarzy
uciekał wtedy na dach
gdzie było bliżej do gwiazd

marzenia pozostały marzeniami
a życie biło po twarzy
jeszcze bardziej

wiesz…
do przodu nie szło inaczej
jak w stanie nieważkości

Niedoszły astronom odchodzi do gwiazd*

                                   …każdy człowiek
                                   pozostawia po sobie jakiś ślad…

z dnia na dzień
kurczył się
coraz bardziej

aż odszedł w stan nieważkości

pozostawił po sobie
znoszone spodnie
wyciągnięty sweter
dziurawe skarpety

dzieci
które dawno go przeklęły
i zawsze kochającą matkę
która wybaczyła mu
ten ostatni lot

odchodząc zapomniał
skafandra i kasku

* wiersz jest kontynuacją mojego poprzedniego
wiersza publikowanego na tym blogu:
* * * (po równi chwiejnopochyłej…)
opatrzonego mottem z „Pijaków” Z. Herberta

czwartek, 2 czerwca 2011

Poeci

chodzą zwyczajnie między ludźmi
i pod kapeluszami nie noszą królików

nogi odrywające się od ziemi
to tylko złudzenie optyczne
a brzuchy
zazwyczaj wypełnione trywialnym pokarmem

tylko czasem z ust im się wymknie
jakieś abra cadabra
lub inne czary mary

tylko czasem
długopisem zaklętym
otwierają papierowe wrota
błękitowi innych światów